wspomnienia
Witaj
na stronce o mojej pinczerce Bori.
R E J A
To
były moje urodziny, niedziela. Na Skałce była wystawa psów.
Jurek wypatrzył uroczego szczeniaka .
-
Chcesz takiego psa? Zobacz jaki ma śliczny pyszczek.
-
Oczywiście! Takiego, innego, jakiegokolwiek! Całe życie chciałam
psa.
Zapłacił,
wziął szczenię na ręce i już odchodzimy a pani:
-
Chwileczkę, jeszcze metryczka.
My
zdziwieni: Co? To jest pies „z papierami”?
Pani
coś tam tłumaczyła, że z pieskiem wszystko w porządku, że nie
dlatego tak tanio sprzedaje, że piesek ma jakąś wadę ale nie
słuchaliśmy....
Po
powrocie do domu oglądaliśmy w książce jak ta rasa wygląda.
To
był nasz pierwszy pies. Urodzinowi goście, prawie sami psiarze,
zarzucili nas dobrymi radami.... . Obłożyliśmy się dostępną
wtedy literaturą..... . Weterynarz i jego wskazówki...... .
Wiele radości w domu. Szalone zabawy dzieci z psem. Nareszcie mam
psa. To
były jeszcze czasy powszechnego niedostatku. Ktoś w pracy
powiedział, że w ZK dają kartki na mięso dla rasowych psów.
Wzięłam więc metryczkę, Reję pod pachę i pojechałam do ZK po
te kartki.
Pan
w Związku obejrzał szczeniaka i zapytał:
-Widziała
pani jej ojca?
-
Nie. A myślę przy tym: po kiego grzyba miałam widzieć ojca mojego
psa. Żeby dostać kartki na mięso?
A
pan dalej pyta: A matkę chociaż pani widziała? A ja znów,
że nie. I jeszcze bardziej się dziwię. Przecież ja tylko po te
kartki.... Po jakimś czasie dopiero dotarło do mnie, że to jest
związek HODOWCÓW.
Na
spacerach poznaliśmy innych psiarzy. Nasi nowi znajomi kupili rasowe
psy świadomie, z myślą o wystawach i hodowli. A my? Myśleliśmy,
że kupujemy kundelka.
Popełniliśmy
wszelkie możliwe błędy, jakich należy unikać przy kupnie psa.
Ale
mamy jednak rasowca i nasi nowi znajomi już się zapisują na
wystawy i nas zachęcają. Tylko,
że nasz piesek jest z przeceny; czy się nie wygłupimy?
Na
pierwszą wystawę pojechaliśmy jako widzowie, zobaczyć jak
wyglądają te wystawowe sznaucery. Uznaliśmy, że nasza nie jest
brzydsza. Tylko ma uszy nie kopiowane. Na ten zabieg się nie
zgodziłam, bo „to by ją bolało”.
Jurek
zaczął chodzić z Reją na szkolenie, bo nie bardzo wiedzieliśmy
jak opanować taki żywioł. Napracował się nie mało ale sunia
nauczyła się czego trzeba a my dowiedzieliśmy się jak z psem
postępować. I bardzo dobrze zdała egzamin.
Rok
po kupnie - debiut wystawowy właśnie na Skałce. Klasa młodzieży,
trzy suczki w ringu, Reja zdobywa I miejsce mimo nieciętych uszu.
Wybiegłam z ringu w podskokach. Tego się nie spodziewałam. Później
jednak było różnie. Zawsze pierwsze pytanie sędziego:
dlaczego uszy niecięte? Oceny były doskonałe ale czasem tylko
bardzo dobre. Zaliczyliśmy osiem wystaw i mnie już marzyła się
hodowla. Na to Jurek absolutnie nie chciał się zgodzić. Ale
miotowa siostra Reji już miała szczenięta. W pierwszym miocie
trzy, w drugim dwa. Takie słodkie kuleczki! Ostatecznie Jurek się
zgodził. Wybraliśmy sprawdzonego reproduktora i zaczęła się nowa
przygoda. Reja
przez całą ciążę biegała jak zwykle i za wiele nie przytyła.
Ale wieczorami, kiedy leżała koło nas zaczynałam mieć pewne
wątpliwości. Widziałam, że w brzuchu się kotłowało. Raz tu się
zrobiła górka, raz obok........ Czy
odtąd dotąd to jest jedno szczenię czy już dwa? Jurek się
pocieszał, że taki szczeniak ma cztery nogi, głowę i ogon i
wszystkim po kolei może ruszać, więc „stąd dotąd” to z
pewnością jest jedno szczenię a nie dwa. Było dziewięć....
Odchowanie
miotu – kto przeżył, ten wie, że jest to wiele pracy ale
niesamowita satysfakcja, radość z obserwacji rozwijających się z
dnia na dzień maluchów, po prostu przygoda. A
po kilku tygodniach, kiedy już zmęczenie daje o sobie znać, nagle
robi się w domu cicho. I żal. Maluchy już w nowych domach,
wszystko wraca do normy, suczka coraz zgrabniejsza...... Jak fajnie
jest w naszym domu.
Tylko, że po jakimś czasie zaczynam przeglądać swoje notatki. Ile który ważył przy urodzeniu, kiedy otwierały oczka, kiedy stawały na nóżkach..... Coraz mniej pamiętamy ten ogrom pracy, dom postawiony do góry nogami, za to wspominamy zabawne momenty, jak wszystkie wydostały się z kojca i w nocy ściągały z Jurka kołdrę. No, i zaczynamy na wystawach oceniać psy pod kątem zalet jakie mogą przekazać potomstwu. Ale czasy się zmieniły i po dwóch miotach nie mogliśmy już kontynuować hodowli. Kiedy Reja odeszła, byliśmy tak bardzo zaangażowani zawodowo, że nie mogliśmy nawet myśleć o następnej suczce. Pozostały wspomnienia, zdjęcia szczeniąt, czasem któregoś zobaczyłam na wystawie i z żalem myślałam, że to już nie dla mnie.