w tym domu BRAKUJE PSA
........czas biegnie, sytuacje się zmieniają, dzieci wyrosły, Przemek już się wyprowadził, my już wyhamowaliśmy i zaczęłam odczuwać, że w tym domu BRAKUJE PSA. Tajga, nasz kot, jest kochana ale - to nie to.
Dla ścisłości – to mnie brakuje. Jurek nie chce słyszeć o następnym psie, Tomkowi również kot wystarcza. Ja jednak coraz częściej wchodzę na psie strony w internecie. Znów zaczynam jeździć na wystawy. Rozglądam się...... . Żadnego psa, któremu trzeba by cokolwiek obcinać; pisk szczeniąt podczas kopiowania ogonków dotychczas pamiętam! Podobno teraz już się nie kopiuje? Charakter sznaucera bardzo nam odpowiadał. Sznaucer miał też inną, niewątpliwą zaletę; w domu nie było kudłów, bo kiedy zaczynał linieć to się po prostu trymowało i był spokój. Ale to mycie brody po każdym posiłku.... . I wyciąganie rzepów z brody... Chyba jednak nie sznaucer. Ale co? Niektóre rasy sama odrzuciłam, po bliższym zapoznaniu się z cechami charakteru typowymi dla danej rasy. Inne, z powodu schorzeń występujących w rasie. Niektóre Jurek odrzucił, bo mu się nie podobały z wyglądu. Wszystko znów krążyło wokół sznaucera. Aż na Dogomanii zobaczyłam w podpisie pod postem „Zajrzyj na moją stronę o pinczerach”. Zajrzałam. Przeczytałam też, że pinczer to nie jest pies dla każdego z czego wynikało, że to jest pies dla nas. Tym razem Jurek nie zgłosił zastrzeżeń co do wyglądu psa. Nawiązałam więc kontakt mailowy z Joanną, autorką tych słów, która cierpliwie odpowiadała na różne moje pytania i wobec braku sprzeciwu ze strony męża nawiązałam kontakt z hodowlą gdzie akurat były szczenięta.
I
tak trafiła do nas BORRI ELISSA z czeskiej hodowli Skubanek.